0%
Still working...

Leczenie cholery za pomocą algebry [The Lancet 1849]

Fragment artykułu z magazynu medycznego The Lancet z 10 lutego 1849. Autor William John Thomas.

(…)Możemy walczyć z tym wrogiem w dwójnasób. Pasywnie lub agresywnie. Jeśli przyjmiemy agresywną strategię, musimy obliczyć z jak potężnymi siłami przyjdzie nam się zmierzyć i czy twierdza, w której chcemy stoczyć tę walkę nie zostanie starta na pył i skonsumowana przez pożar wzniecony przez starcie dwóch agresywnych sił. Jeśli okaże się to prawdopodobne, możemy rozważyć, czy nie przyjąć może „polityki Fabiańskiej” w walce z tym niewidzialnym Hannibalem znad Gangesu.

Prawdopodobnym wydaje się, iż powinna zostać przyjęta połączona polityka obrony i ataku. Musimy następnie ustalić i określić, w jakim konkretnym momencie upływu trzeciego elementu, czasu, należy przeprowadzić ogólny atak na tę chorobę. Istnieje wiele powodów, dla których agresywna polityka nie powinna zostać zastosowana, z wyjątkiem szczególnych okoliczności. Wspomnę o dwóch:  konieczność zachowania integralności ośrodka mózgu odpowiedzialnego za wrażenia zmysłowe oraz pewność, że jeśli damy radę utrzymać się w defensywie przez określony czas, będziemy mieć pod ręką sojusznika, którego mandat ma pierwszeństwo. Powinienem zatem odczuwać potrzebę leczenia pierwszego etapu, biegunki żółciowej, tak szybko, jak to możliwe, jak gdyby powstała w zwykłych okolicznościach. Drugi etap, kał podobny do wody po płukaniu ryżu, oraz trzeci:, zapaść krążeniowa, obniżenie temperatury i zasinienie ciała wymagają naszej niepodzielnej czujności i umiejętności.

Jeśli podejmiemy leczenie kalomelem na tych etapach, istnieje duże prawdopodobieństwo, iż pacjent, bez względu na inne zwyczajowo stosowane pomocnicze lekarstwa, znajdować się będzie w wielkim niebezpieczeństwie zanim organizm nasyci się rtęcią. W tym momencie należy użyć całej mocy medycyny, aby usunąć elementy choroby z wielkiego współczulnego układu nerwowego, w którym się okopały.

Poddając „politykę Fabiańską” pod rozwagę profesjonalistów, pragnę być jasno zrozumiany. Nie mam na myśli tego, że powinniśmy się zatrzymać i nic nie robić. Daleko mi do tego, bo mamy wiele do zrobienia. Proponuję natomiast to: nie powinniśmy napierać wszystkimi dostępnymi siłami, aby wypędzić chorobę przy pierwszym ataku, ale jedynie przeciwstawić siłę przeciw sile, równoważną sile choroby i dać czas organizmowi na podniesienie się po pierwszym terrorze ataku. Być może lepiej byłoby dokładnie zbadać stanowisko, które założyłem.

Niech d reprezentuje siłę choroby i niech a b c = d. Niech u reprezentuje moc sił naprawczych i niech x y z = u. Niech t reprezentuje element czasu i niech q r s = t. Pierwsza część równania (która może reprezentować pierwszy etap choroby) będzie mieć po lewej stronie  , a po prawej stronie , a elementem kontrolnym i łączącym będzie . W drugim etapie równanie się zmienia, ponieważ mamy po lewej stronie , a po prawej stronie równania , a moc towarzysząca  i q znika z równania, pochłonięta przez własną progresję. W trzecim etapie następuje kolejna zmiana pozycji sił; bo po lewej stronie mamy , a po prawej stronie równania , oraz moc towarzyszącą . Ostatni etap to r = t – r, a w konsekwencji r znika, a  znikają, będąc ułamkami liczby całkowitej t, t również znika; ponieważ całość składa się ze wszystkich jej części.  Wszystkie części, które są niszczone przez swoją własną progresję, t, liczba całkowita, uczestniczy w niszczeniu swoich integralnych części i znika.

Pozostaje równanie   i  . Teraz  jest równaniem  a ponieważ warunki się równoważą, równanie znika z obliczenia i pozostaje i . Ponieważ  jest równaniem , warunki wzajemnie się równoważą w równaniu i znikają z obliczeń. Pozostaje więc do usunięcia odpowiednio trzecia z integralnych części u i d, odpowiednio – a mianowicie   i . Ponieważ jest równaniem , warunki wzajemnie się równoważą w równaniu i znikają z obliczeń. Ponieważ t jest zużywany w trzech etapach z konieczności, wedle pierwotnego prawa przedawnienia określającego jego dokładną trwałość, a równania, i wzajemnie się naturalnie równoważą, równanie znika, i fluenta d i u znikają.

Dlatego, ponieważ suma wszystkich integralnych części równa się liczbom całkowitym, liczby całkowite odpowiednio znikają, a fluksjony d i u podążają za losem swoich fluent i są wygaszane. W ten sposób kończy się walka o wyzdrowienie pacjenta. Ozdrowienie to jest rezultatem nie niebezpiecznego agresywnego ataku z nadmierną siłą, lecz polityki Fabiańskiej polegającej na cierpliwym znoszeniu ataku i biernym przeciwstawianiu siły przeciwko sile. Jeśli uda nam się utrzymać naszą pozycję przez dwanaście lub dwadzieścia godzin, mamy pewność, że czas zakończy tę walkę na naszą korzyść. Z drugiej strony, jeśli zaangażujemy nasze przeciwne moce w sposób śmiały i niemądrze intensywny, i spróbujemy przytłoczyć siłę wyższą niż ta, którą możemy bezpiecznie wyprodukować, możemy tak wpływać na ośrodek mózgu odpowiedzialny za kontrolę nad zmysłami, że zawieszone zostaną jego ważne funkcje łącznie ze sparaliżowaniem funkcji wielkiego współczulnego układu nerwowego, jego zwojów i włókien. Przypuszczam, że ten wielki system komunikujących się nerwów jest sparaliżowany, ponieważ wszystkie narządy zależne od niego, dostarczające organicznej wrażliwości, są sparaliżowane, a ich funkcje zawieszone.

Myślę, że istnieje podobieństwo między fazą bez tętna cholery azjatyckiej a zimną fazą gorączki przerywanej. Jest prawdopodobne, że obie mają podobną przyczynę, bardziej intensywną w pierwszym przypadku. Dla celów praktycznych można powiedzieć, że stan zapalny składa się z dwóch części – wzmożonej i niekontrolowanej. Na etapie zasinienia ciała ta pierwsza jest prawie całkowicie nieobecna; ta ostatnia obecna jest zawsze. Ten przypadek może być określony jako a b – b, a naszym zadaniem jest doprowadzenie do fazy intensywnej, aby dodać b do a; i to właśnie robi Natura w wynikowej gorączce. Następnie pojawia się stan zapalny. Rozprzestrzeniające się bodźce na etapie zasinienia ciała wydają mi się niewystarczającym oddziaływaniem na ten cel.

 

Dla gości, którzy wytrwali w czytaniu tego bełkotu mam komentarz. Poprosiłam profesora fizyki, Grega Gbura z Uniwersytetu Północnej Karoliny w Charlotte, aby wyjaśnił mi i wam, czy to wszystko ma jakiś sens. Oto jego odpowiedź:

 

Matematyka użyta w artykule jest ciekawa, a przez ciekawa mam na myśli, że tak naprawdę nie ma większego sensu!

„d” reprezentuje siłę choroby, a „u” moc sił naprawczych. Przypuszczalnie strategia polega na tym, że musimy dopasować „u” do „d”, aby zapobiec dalszemu pogarszaniu się stanu pacjenta. Dobrze, to jest akceptowalne! Wszystko natomiast zaczyna tracić sens, gdy pojawiają się równania dla tychże sił: a b c = d oraz x y z = u.

Litery a, b i c prawdopodobnie reprezentują czynniki, które wpływają na siłę choroby, ale autor nie poinformował nas, co konkretnie one reprezentują! W modelowaniu rzeczywistego systemu za pomocą matematyki, kluczowe jest zdefiniowanie pojęć. Jest to szczególnie ważne w tym przypadku, ponieważ potrzebujemy poznać uzasadnienie, dlaczego siły choroby są reprezentowane jako iloczyn a, b i c. Dlaczego te siły są multiplikowane, a nie dodawalne? Dlaczego nie ma wzoru a + b + c = d? Nie jest to jasne. To samo dotyczy „u” i q r s = t , tak zwanego elementu łączącego. Ten problem pogarsza się w kolejnym etapie: , dlaczego rzeczy stały się teraz addytywne? Nie ma żadnego wyjaśnienia. Nie ma też wyjaśnienia, dlaczego „moc towarzysząca” jest nagle subtraktywna .

Z mojej perspektywy użyta matematyka jest całkiem niezrozumiała, a na pewno nie jest to coś, co miałbym wykorzystać do leczenia pacjentów! W każdym razie nie wiedziałbym jak tego w ogóle użyć do leczenia! Można argumentować, że autor próbuje po prostu pokazać szeroko zakrojony hipotetyczny pogląd na to, w jaki sposób matematykę można by wykorzystać do leczenia choroby, ale nie jest jasnym, czy naprawę rozumie jak w ogóle działa algebra. Podejrzewam, że autor zgrywa się na matematycznego nerda, ale do końca bystry nie jest.

Wygląda to na powtarzające się zjawisko, gdy ludzie nadużywają matematyki do rozwiązywania problemów. Ograniczeniem z kolei jest fakt, że musisz mieć konkretne wielkości do zmierzenia i określone zasady, jak te wielkości się zmieniają, aby móc skorzystać z logiki matematycznej, by dowiedzieć się czegoś nowego. W leczeniu schorzenia, zwłaszcza w tamtej epoce, nie ma po prostu użytecznej miary „biegunki”, z której można stworzyć matematyczny wzór.

Skomentuj